17 rosyjskich załóg, 7 skiperów z Polski - wśród nich Piotr Gryko.

Relacja opublikowana na forum zegluj.net:

„Przeżyłem i wróciłem. Było świetnie. I tak jak myślałem - problemy na granicach mnie nie interesowały!

Pływaliśmy na jachtach Benettau Cyclades 43 i 44.3. Było 17 załóg - z tych bardziej znanych: Chivas, Trust Bank, Unikredit, Hyundai… Hyundai tak naprawdę wziął pięć łódek z których tylko jedna startowała pod swoją nazwą - poza nią były np. marki samochodów: Santa Fe i Equus.

Sobota

Sobota była dniem przygotowania wszystkiego na przyjazd rosyjskich załóg. Przeprowadziłem cztery jachty z Orhanije do Marti Marina, a 4-ch innych polskich skiperów z tureckimi „kolegami” ciągnęło jednostki z Gocek (1 Polak prowadził Cycladesa też z Rodos).

Konwój z Gocek dotarł do zatoki w której ulokowana jest Marti Marina tuż po północy. Leżąc na plażowych leżakach z Efezem w ręku podziwialiśmy szpaler czerwonych świateł nawigacyjnych kierujących się do portu.

Niedziela

W niedzielę wszyscy skiperzy spotkali się w marinie, koordynatorzy tureckich i polskich sterników zrobili nam odprawę, przedstawili teamy, jachty i plany najbliższy dzień. Po kilkunastu minutach zaczęło się dziać.

Odebraliśmy przypisane nam jednostki - od razu poszedłem sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Po chwili wjechał na pokład prowiant, ręczne VHFki ze słuchawkami, firmowe koszulki. Za jakiś czas zaczęły wjeżdżać autokary i busy z naszymi załogami.

Gdzieś w połowie zamieszania pojawiła się moja Комманда Экуус (Equus) do której zostałem szybko wcielony. W skrócie można powiedzieć, że trafiłem całkiem nieźle: jacht jeszcze niezmęczony czarterami, żagle całkiem sprawne, dno czyste, a załoga może bez doświadczenia żeglarskiego, ale z olbrzymimi chęciami i zacięciem.

Na 8 osobowym jachcie była nas szóstka - w tym Hyundai Managing Director na Rosję, wicemistrzyni olimpijska sprzed 8 lat na 200m grzbietem producent programów telewizyjnych i komentator sportowy z НТВ-ПЛЮС (NTW Plus).

Szybko zapoznaliśmy się, załoga pobiegła po drobne zakupy spożywcze. Jachty zaczęły schodzić na wodę. Po powrocie wszystkich na pokład, wyszliśmy na zatokę. Za pół godziny start i po przepłynięciu krótkiego offshora (treningowego, który nie liczył się do klasyfikacji generalnej) jesteśmy na drugiej pozycji. Rozbudziło to nadzieje mojej załogi która rok wcześniej skończyła regaty pod tureckim przywództwem na 10. pozycji. Ja jednak pozostałem sceptyczny:

- mieliśmy małą przewagę ponieważ mieliśmy dobry jacht, nie mieliśmy problemów komunikacyjnych (mój rosyjski okazał się na tyle dobry, że szybko zrezygnowaliśmy z angielskiego), a inne załogi musiały się dopiero nauczyć komunikacji (na niektórych jachtach były załogi, które mówiły tylko po rosyjsku, a skiperzy tylko po turecku - oni mieli problemy do końca…

- pozostali skiperzy z Polski to bardzo doświadczeni regatowcy, którzy w sporcie pod żaglami są dłużej niż ja pływam turystycznie - aktualna czołówka mecz racingu w Polsce, załoga naszego jedynego RC44, aktualni mistrzowie polski w ORC, ….

Sceptyczny, ale nadzieja mnie nie opuszczała.

Pierwsza noc to nowiutki hotel nad zatoką - D-Hotel. Jachty na kotwicach, na brzegu plaże z bielutkim piaskiem prosto z Egiptu, a za cyplem, od strony morza taras nad wodą z baldachimami - tam zorganizowano kolację i podsumowanie regat z tego dnia.

W międzyczasie kąpiele, Chivas Regal, kontrola i poprawki takielunku, wywiady, opalanie i aparat fotograficzny w ruchu. W nocy kąpiel pod gwiazdami, rano pobudka, śniadanie, odprawa, załogi na pokład i lecimy na poważnie.

Poniedziałek

Tego dnia mieliśmy jeden offshore z D-Hotel do Bozburun, a na miejscu jeszcze trzy krótkie śledzie ze zwrotną boja na górze i bramką na dole. Podczas kolacji w Bozburun yacht Club okazało się, że zajmujemy 4te miejsce - co tym razem wróżyło całkiem niezłą pozycję - ale spokojnie - nie ma co się przegrzewać!

Wtorek

Wtorek to dwa krótkie śledzie na start i offshore na drugą stronę cypla z Bozburun do Sogut. Tam, podczas ogłaszenia wyników w Octopus Restaurant (pyszne kalmary podawali) wymieniono nas na 3-ciej pozycji.

Środa

Rano organizatorzy zebrali paszporty skiperów i załóg i ok. południa ruszyliśmy na najdłuższy offshorowy wyścig z Sogut na grecką Simi. Cała trasa na wiatr. Wiało ok. 20kn. Po tym wyścigu zajęliśmy 9-te miejsce w połowie stawki - w klasyfikacji generalnej przesunęliśmy się na 4te miejsce. Wieczór w Simi to szalona kolacja z dziesiątkami potraw, setkami pobitych talerzy, grecką muzyką i tańcami. Nie pamiętam o której to się skończyło, ale na śniadanie wstałem w pełnej sprawności fizycznej i umysłowej!

Czwartek

Tego dnia czekał nas downwindowy offshore z Simi na Rodos - zapowiadało to nasz duży sukces ponieważ „Kapitan Baksztag” (sic!) był przygotowany na wiatr w plecy. Start z wiatrem, jesteśmy ok. czwartej pozycji, odchodzimy w bok by nas nikt nie zasłaniał i po 5ciu kablach wychodzimy na prowadzenie. Po jakimś czasie jesteśmy na tyle daleko przed jachtami na naszej flance, że możemy już odbijać i przepływać pod nimi na otwartą wodę i silniejszy wiatr. W tym momencie przez radio nadchodzi informacja, że wyścig jest odwołany z powodu słabego wiatru… Załoga jest rozczarowana, ja mniej, bo trochę się tego spodziewałem - kilkanaście mil jednym halsem dawało niewiele możliwości do prawdziwego ścigania.

Fok dół, silnik góra i lecimy na Rodos 8,5kn. Płynąłem w środku szpaleru Капитанов Бизнеса (kapitanów biznesu). W połowie drogi zauważyłem, że chyba się trochę rozwiało. Fok góra, silnik dół i płyniemy 7,5kn. Tak dociągnąłem do Rodos, gdzie dogoniły nas ostatnie jachty na silnikach, a my dołączyliśmy do nich. Zawinęliśmy na wschód od Rodos gdzie organizatorzy ustawili już śledzia do ostatniego wyścigu tych regat. 7 miejsce i lecimy do portu.

Na Rodos oficjalne zakończenie regat, ogłoszenie wyników i oficjalnie 5te miejsce dla nas - okazało się, że w międzyczasie pojawiły się dwie odrzutki które podciągnęły w górę jachty, którym do tej pory liczono DSQ, OCS i DNF. My, pływajacy równo, trochę na tym straciliśmy. Na szczęście wyprzedziła nas o trzy punkty tylko oficjalna załoga Hyundai - zostało w rodzinie.

Na imprezie znów wylało się trochę Chivasa, wina i innych trunków. Były tańce, wspomnienia z kilku ostatnich dni i wymiana namiarów na facebook'a.

Do zobaczenia w przyszłym roku!

Piątek

Następnego dnia Rosjanie wrócili do Moskwy, a my popłynęliśmy z jachtami z powrotem do Sogut i Orhanije! Jeden człowiek, jeden jacht, słońce, delfiny i wiatr. W międzyczasie okazało się, że do Orhanije płynął tylko jeden jacht - mój. Nie narzekałem. Mogłem się spokojnie poopalać na trasie i nikt nie musiał narzekać na moją skromność. :)

Na miejscu, w Turcji, dostałem z powrotem swój paszport. (tak wyglądały moje problemy na granicy).

Mieliśmy jeszcze trochę przygód na lądzie - turecka punktualność, organizacja, kierowcy - długo by jeszcze opowiadać - ale to przygody na brzegu, a nie na wodzie więc sobie odpuszczę!”